Prawdziwie zimową scenerią przywitała nas Jaworzynka. Chociaż śniegu było mnóstwo to wciąż padał. Okolica wyglądała jak z bajki z ośnieżonymi górami i oszronionymi drzewami. Mimo, że za oknem panowała prawdziwie zimowa, mroźna pogoda w naszym wypoczynkowym ośrodku panowała gorąca atmosfera z powodu wielu atrakcji. W dniu naszego przyjazdu przypadały „ostatki”, więc po południowych wojażach na sankach wszyscy z radością szaleli na wieczornej dyskotece. Bardzo ciekawie choć trochę poważnie z powodu postu przebiegała zabawa walentynkowa, która składała się z dwóch części: zabawy w karambuły i karaoke. Przy zabawie w karambuły huku było co nie miara, gdyż zadania do wykonania ukryte były w balonach i aby się do nich dostać trzeba było je poprzebijać. W drugiej części imprezy wybrane pary śpiewały znane przeboje. Finałowym jej punktem było rozstrzygnięcie konkursu na największego „kochasia” czyli osobę, która dostała najwięcej walentynek. Został nim Paweł. Do tego konkursu przygotowywaliśmy się przez całe popołudnie, robiąc walentynki dla wybranych przez siebie osób.
Wielką atrakcją był dla nas kulig, który przebiegał między zasypanymi śniegiem górskimi drogami i otulonymi białym puchem górami. W przerwie przejazdu konie odpoczywały, a my w prawdziwie góralskiej wiacie delektowaliśmy się smaczną kiełbasą z grilla i ciepłą herbatą.
Wielką atrakcją były wyprawy górskie, uczestniczyło w nich wielu w miarę sprawnych uczestników. Zawsze poprzedzała je narada przed wyjściem. Wędrując górskimi szlakami dotarliśmy do punktu, gdzie zbiegają się granice trzech państw: Polski, Czech i Słowacji.
Uczestnicząc w Mszy św. środy popielcowej mogliśmy zobaczyć góralski, mały, przytulny kościółek. W tym dniu pojechaliśmy także do Wisły. Spacerując po centrum miasta mogliśmy podziwiać jego zimowe uroki. Mimo krótkiego, ale pełnego wrażeń wyjazdu powróciliśmy zadowoleni i wypoczęci.
autor tekstu: Maria Brol